– Między tymi było burztynowe zwierciadło, rzadki kunszt i dziéło; więc srebrny kołowrotek z instrumentem dziwnym, na jakim Terpsychore w chłodniku oliwnym razem przędzie i razem wieszczy, gdy ją puszy Apollo, wdzięczną bawi melodyją uszy - zewnątrz tony i pauzy tak się w nim zgadzały, że kołem obrócone, same strony brzmiały francuskie pasamedze (gdziebyś się nie zdumiał, i co byś, o Orfeu, z lutnią tu swą umiał?).
TwarSLegK 115.